Orzechówka - Jaśliska z wypadem na Przełęcz Beskid
Poranek przywitał nas piękną pogodą – po wczorajszym deszczu pozostało wspomnienie. Mszę świętą w kaplicy odprawił dla nas opiekujący się domem ojciec Jezuita. Przed wyjazdem jeszcze smarowanie łańcucha – wczoraj woda go skutecznie wypłukała. Kilka zdjęć i w drogę. Nasza grupa udaje się do Strachociny, do sanktuarium świętego Andrzeja Boboli, nawiedzając zarówno Bobolówkę jak i kościół pod wezwaniem świętej Katarzyny Aleksandryjskiej. Następnym miejscem, które zamierzamy odwiedzić jest Rudawka Rymanowska z malowniczą ścianą skalną nad Wisłokiem. Chcąc dojechać do Jaślisk nieco inna drogą – ani nie przez Rymanów ani nie przez Komańczę (obydwie trasy są mi znane z wcześniejszych edycji pielgrzymki), wybieramy wariant przez Wisłoczek. Jak się okazuje, wiąże się to z pokonaniem pewnego odcinka w terenie, ale za to jesteśmy obdarzeni pięknymi, rozległymi widokami i możemy podziwiać panoramę Beskidu Niskiego. Leśną drogą wyłączoną z ruchu drogowego dojeżdżamy do szosy prowadzącej z Rymanowa do Jaślisk w miejsce pomiędzy Desznem a Królikiem Polskim. Stamtąd znaną, bardzo malowniczą drogą wjeżdżamy na Przełęcz Szklarską. Po zakwaterowaniu w gościnnych Jaśliskach, korzystając z wolnego czasu, postanawiam się samotnie wybrać na południe - w stronę Lipowca i dalej – na ile się da. Za Lipowcem nowy asfalt się urywa i łagodnie wznoszącą się drogą gruntową dojeżdżam przez opuszczoną łemkowską wieś Czeremcha do Przełęczy Beskid i biegnącej przez jej siodło granicy polsko-słowackiej. Zachwycająca pustka otaczającej okolicy nad którą dzień się chyli ku końcowi, atmosfera opuszczenia tych ziem zawsze mnie zastanawia i wprowadza w szczególny nastrój. Jestem sam pośrodku niczego, mijając tereny, gdzie kiedyś były ludne wioski, gdzie całe pokolenia żyły, pracowały, świętowały, rodziły się i umierały, a teraz pozostały tylko cerkwiska, zarośnięte cmentarze, nagryzione zębem czasu kapliczki przydrożne i resztki zdziczałych sadów owocowych. Cóż – trzeba było wracać do Jaślisk na kolację, rogalik z czekoladą do piekarni też czeka. Dzień zamykamy modlitwą wieczorną w domu Sióstr Sercanek, gdzie udajemy się już pieszo.