Z Krakowa do Rzeszowa – część druga
Trasa „nieco” dłuższa niż poprzedniego dnia. Początkowo – do Szczucina wałem wiślanym. Niezapomniane, wspaniałe wrażenia jazdy wśród porannych mgieł, w blasku budzącego się dnia, w promieniach słońca przebijających się przez nocną poduchę otulającą nadwiślański krajobraz – cudownie. Czysta radość z jazdy!
Dobrze, że w pewnym momencie się cofnąłem i zjechałem na sam cypel naprzeciw Opatowca, gdzie Dunajec wpada do Wisły. Piękne, klimatyczne miejsce. W zasadzie osiągalne tylko na rowerze. Od Szczucina już droga przez mniejsze i większe miejscowości – wytyczona przeze mnie wcześniej przy użyciu portalu i map Google – w zasadzie perfekcyjnie. W jednym tylko miejscu przed Sędziszowem Małopolskim wkopałem się w piachy, ale dało radę. Im bliżej do Rzeszowa, tym częściej zdarzały się bardzo ostre podjazdy – nawet takie 1:1, których pokonanie na rowerze objuczonym sakwami nie było łatwe. Końcówka – zwłaszcza za Kielanówką, gdzie w delikatesach tradycyjnie zaopatrzyłem się w prowiant, już całkiem po ciemku – z lampką. W Rzeszowie u Saletynów nocleg i spotkanie ze znajomymi z poprzednich pielgrzymek.