Rowerowo-piesze kwadraciątka

Jadę pozbierać to co się uda, w stronę Miluk, choć nie mam pojęcia jakie warunki panują na polach. W mieście na podłożu szadź, ale nie jest ślisko. Ziemia miękka trochę, ale dzięki temu że leży śnieg nie ubłociłem się. Nie udało się zaliczyć jednego squadratinhos przy domu leżącego po środku pola. Natknąłem się na ludzi (prawdopodobnie właścicieli) z dwoma owczarkami i odpuściłem. Chwilę potem trzymając telefon w prawej ręce hamuję dosyć mocno przodem, lecę na kierownicę i łamię uchwyt od garmina i latarki. Mam nadzieję że kawałek który pozostał utrzyma się na śrubach które trzymają przecież także mostek i kierownicę. Udało się ostrożnie do domu dojechać po drodze odpuszczając już wszystko co jeszcze można by chapnąć.