Athlete Profile
Ride
July 18, 2022

Gminne plombowanie. Mazowieckie i Lubelskie. Dzień 1.

Od długiego już czasu chciałem pojechać gdzieś na kilka dni z sakwami. Sprzęt skompletowałem, rower też przecież specjalnie pod sakwy kupiłem, pozostało się wreszcie zebrać. Miałem nakreślone trzy trasy, wybrałem tę gdzie zapowiadały się najlepsze warunki. Największe obawy miałem ze znalezieniem miejsca do spania, tak na dziko w lesie nigdy nie spałem i nie za bardzo wiem jak znaleźć odpowiednie miejsce. Ostatnich kilka dni jeżdżąc pod domem zwracałem dużą uwagę na otaczającą mnie przyrodę pod tym właśnie kątem. Trasa wybrana, mogę wziąć wolne, bilety na pociąg kupione - klamka zapadła. Informuję Tomka o wyjeździe, wiem że późno, ale sam dopiero wiem że na pewno pojadę. Poniedziałku wolnego wziąć nie może, ale spróbuje dojechać na drugi dzień, będziemy się łapać po trasie, jeśli się uda. Dzień przed wyjazdem odkryłem przy samej drodze pole biwakowe nad Wieprzem. Zawsze to lepiej niż w lesie, będzie można się normalnie umyć. Tyle że planowałem pierwszego dnia po starcie z Warszawy przejechać 140-150 kilometrów, przy okazji trochę zwiedzić stolicę...Aby dotrzeć nad Wieprz muszę przejechać 190 kilometrów, więc z planu nici. Podróż mija przyjemnie, w Warszawie chciałem odwiedzić park Łazienkowski, ale w wersji 190 km do zmroku to nie jest dobry pomysł. Muszę jechać bez przystanków na zwiedzanie. Podjeżdżam tylko na Ostrą zobaczyć siedzibę RNŚ, Wilanów muszę odpuścić, dalej jadę przekonać się o to są te sławne Gassy. Dalej do Góry Kalwarii, kilku szosowców po drodze, mijam sławną na Stravie kawiarnię. Niektórzy lubią założyć na siebie kilka tysiaków i pojechać rowerem z kilkanaście na kawę i wrócić tą samą trasą, w sumie kto bogatemu zabroni... Przejeżdżam mostem zapamiętanym z MP w Warce, kawałek dalej wzdłuż Wisły tą samą trasą, później odbijam już po gminy. Wiatr przyjemnie popycha, szkoda że zachmurzone dotąd niebo zaczyna się przecierać. Temperatura rośnie, smaruję się grubo kremem, bo już kilka razy się w tym roku spaliłem. Odliczam kilometry do zaplanowanego wcześniej postoju na pizzę w Łaskarzewie, ogólnie przyjemnie poza fragmentem który przebiegał przez Garwolin w godzinach szczytu. Pizza całkiem niezła, a jako się wziąłem największą połowę pakuję do sakwy - będzie na kolację. Pozostało 50 km do mety, dobrze że słońce nie pali z góry, tylko świeci w plecy. W Rykach kontaktuję się z Tomkiem (dojedzie dopiero rano), zajeżdżam do sklepu po piwo na wieczór i wodę na poranną kawę. Na miejscu dwa namioty, rozstawiam swój, biorę prysznic, zjadam przywiezioną pizzę którą zapijam zimnym piwem i kładę się spać. Rzeka Wieprz jest dwa razy większa od Ełckiej, jakoś wcześniej nie zaprzątałem sobie nią głowy, ale po poczytaniu trochę dowiaduję się że jest 300 km szlaku możliwego do spłynięcia. 300 km !!! Cały tydzień na wodzie :) Ze startem na Roztoczu i mecie na Wiśle.
Distance
190.8 km
Elev Gain
821 m
Time
8h 28m