Morning Ride - Day #4
Wieczorny koncert na dwie kukułki i solo kosa, a gdy inne ptaki ucichły sygnał zadał puszczyk i zaczęły się niezwykłe dźwięki wydawane przez nocnego lelka kozodoja. Poranny rozruch do najbliższego sklepu i dalej w drogę. Po zdobyciu trudnych szutrów i podjazdów, chwila odpoczynku w Supraślu. I jeszcze zostało przejechanie ddr-kami wzdłuż drogi dwucyfrowej w okolicach Białegostoku i potem jeszcze autostrady 🛣️ zamiast leśną drogą przez bagienne tereny. Niestety plan się nie udał z powodu jednego zarwanego mostu na Narwi. Ledwo żywa dojechałam do Tykocina.